Dostałem kiedyś maila, z prośbą o podanie nowego hasła do mojego banku, i podejrzanym linkiem. O mały włos co się nie nabrałem, bo byłem akurat zmęczony.. Na szczęście w ostatniej chwili zauważyłem, że link na który kliknąłem nie był właściwą stroną banku, a jedynie jego kopią na jakimś dziwacznym serwerze.
Znam sie trochę na tym internecie i mały włos się nie nabrałem...
No nic opisałem sprawę na jednej z moich stron internetowych... by ostrzec innych (bo to bardzo znany bank i nie tylko ja mam tam konto) . Poinformowałem też pracowników banku...
No i afera, ktoś źle napisał o ichniejszym banku. Bank zyskałby opinie niebezpiecznego... A co z tym idzie wielka prośba do mnie o usunięcie wpisu...
No dobra usunąłem... ale zastanowiło mnie o im szkodzi? Przecież działam na ich dobro, ostrzegam klientów, by nie stracili pieniędzy i nie wpisywali numeru konta na tej stronie.
Doszedłem do takiego bolesnego wniosku:
Tak to działa u nas Public Relations w Polsce - w trosce o opinie bezpiecznego banku, nie pozwala sie ostrzegać przed niebezpieczeństwami.
PS: Dlatego też na tym blogu tutaj staram sie pisać anonimowo o różnych firmach, by przypadkiem komuś opinii nie narobić... bo i by się nie czepiali, bo mam dość tych lizusów opini społecznej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz